sobota, 15 grudnia 2007

forex

1. po pierwsze ochrona kapitału max 0.5 lota
2. 80-90% czasu spędzonego na Forexie to obserwacja rynku
3. Zawsze z trendem (to oczywiste)
4. Max. dwie -trzy transakcje jednocześnie
5. Nie dotykać złota, srebra, platyny czy ropy to rynki strasznie chimeryczne, stoplosy mogą cię zmasakrować.
6. Obserwować indeksy giełdowe i zgodnie z nimi grać na usd/yen lub euro/yen
7. grać na 10 - 15 pipsów i zamykać
8. generalnie zamykać jak pojawia się zysk i kasę na kupę
9. nie wpadać w panikę, przy stracie zamknąć, ochłonąć i obserwować rynek
10. nigdy nie żałować niewykorzystanych okazji typu " a mogłem jeszcze potrzymać"
11. w soboty przejrzeć historię transakcji i analizować wszystkie wtopy (dlaczego wtedy wszedłem)
12. A tak na koniec to życzę szczęścia

środa, 28 listopada 2007

http://trader.online.pl/index.html

http://trader.online.pl/index.html

linki

http://www.advantage.online.pl/linki-systemy.html

formula

Dla każdego instrumentu finansowego istnieje taki moment czasu, w którym zapewniona jest równowaga pomiędzy kwadratem jego ceny a polem prostokąta, którego długości boków równe są odpowiednio wartościom najwyższej i najniższej ceny dla tego instrumentu finansowego w danym okresie czasu k zapewniającym tę równowagę .http://metastock.pl/N-Bars.htm

poniedziałek, 26 listopada 2007

Sposób na duże pieniądze

U nas kilkaset procent

Dlatego jakiś czas temu masowo uwierzyliśmy w fundusze. Nic dziwnego. Gdy w banku czy na rządowych obligacjach można było zarobić raptem kilka procent, reklamy funduszy pokazujące nawet sto procent zysku po roku inwestowania musiały robić wrażenie. Nie tylko zresztą reklamy – prawie każdy z nas miał w rodzinie lub wśród znajomych kogoś, kto „wrzucił kasę” w fundusze i zarobił sporo pieniędzy. I tak to się nakręcało. Do funduszy – zwłaszcza inwestujących w spółki giełdowe – popłynęła rzeka pieniędzy. Fundusze na potęgę kupowały akcje, ceny więc rosły. Perspektywa szybkich zysków przyciągnęła też na warszawską giełdę inwestorów z zagranicy. Wraz z nimi – jeszcze większe pieniądze. Ceny rosły jak szalone, drobni ciułacze liczyli krociowe zyski. Nie wiedzieli, że na giełdzie wystarczy kilka dni, a czasem nawet godzin, by ceny akcji dramatycznie spadły. Oczywiście każdy teoretycznie zna pojęcie krachu, a fundusze drobnym drukiem ostrzegały, że nie zawsze uda im się zarobić aż tyle (jeśli w ogóle), ale zdecydowanie bardziej woleliśmy wierzyć uśmiechniętym postaciom z reklamy i wielkim napisom: u nas nawet 200 procent! Bo przecież skoro tak pięknie rośnie, to dlaczego miałoby spadać?

Czyste emocje

Rynki kapitałowe mają jednak to do siebie, że poza wzrostami regularnie pojawiają się też spadki. Czasem w zupełnie nieoczekiwanym momencie, a impuls w czasach globalnej gospodarki nadejść może choćby... z Malezji. Potem przestaje już działać rozsądek (o ile działał), a zaczynają się czyste emocje. Akcje od lat są tak drogie, że ich ceny już dawno nie mają związku z rzeczywistą wartością przedsiębiorstw. A skoro mogą być tak nieracjonalnie drogie, bez problemu mogą też radykalnie stanieć. Więc gdy ktoś nagle zaczyna sprzedawać, po chwili już wszyscy uczestnicy tej gry zaczynają pozbywać się akcji, które w jednej chwili zamieniają się w gorący kartofel. Tak zaczyna się panika. Na samym początku to zabawa pomiędzy „dużymi chłopcami”, czyli wielkimi bankami i zawodowymi inwestorami obracającymi milionami dolarów. Jednak o spadku już po chwili donoszą media. Wtedy drobni inwestorzy, by ratować, co się da, rzucają się wyciągać pieniądze z funduszy. Te zaś, by mieć pieniądze na wypłaty, muszą sprzedawać akcje, powodując dalszy spadek cen... Oczywiście po jakimś czasie wszystko wraca do normy, bo ten interes musi się kręcić, ale na placu boju pozostaje poturbowany Kowalski, który sprzedając w najgorszym momencie, traci nawet kilkadziesiąt procent zainwestowanych pieniędzy. I giełdowy sen pryska.

Proste zasady

Tak nie musi być. Rozsądnie inwestując – nie tylko na giełdzie – spokojnie zarobimy więcej niż na bankowej lokacie. Warto jednak przyswoić sobie kilka prostych zasad, twardo się ich trzymać i nie dać się ponieść emocjom. Schowajmy też do szafy mit, że inwestowanie wymaga wielkich pieniędzy. Nieprawda! Mając jednorazowo do dyspozycji kilka tysięcy złotych (albo też regularnie po kilkaset złotych miesięcznie), mamy ogromny wybór i dużą szansę sprawnego pomnożenia naszego kapitału. A więc do dzieła!

1. Giełda to najbardziej oczywisty sposób
– i wbrew pozorom dość bezpieczny – na pomnażanie pieniędzy. Historyczne doświadczenia zarówno ze światowych rynków, jak i z giełdy w Warszawie pokazują, że w dłuższym okresie (na przykład kilku lat) na akcjach zawsze się zarabia. Rynek bowiem działa według schematu: akcje drożeją, potem następuje tak zwana korekta, czyli przejściowy (nawet głęboki) spadek cen, które następnie jednak po pewnym czasie wracają do poziomu sprzed spadków, by w końcu zdrożeć jeszcze bardziej.
2. Jeśli nie masz podstawowej wiedzy na temat zasad giełdowej gry oraz czasu, by go na tę naukę codziennie poświęcać, nie kupuj akcji spółek, lecz jednostki funduszy inwestycyjnych. Upieczesz dwie pieczenie przy jednym ogniu: zarządzanie pieniędzmi powierzysz specjalistom, zmniejszysz też poziom ryzyka. Fundusze bowiem kupują akcje wielu różnych spółek, nawet jeśli jedna z nich ma złe wyniki i jej akcje tanieją, nie ma to dużego wpływu na wyniki funduszu.
3. Zwracaj uwagę na prowizje. Wybierając bankową lokatę, pilnujemy nawet dziesiątych części procentu, w przypadku funduszy zaś często bez namysłu płacimy nawet trzy–cztery procent tak zwanej opłaty dystrybucyjnej. Tymczasem jednostki prawie każdego funduszu można kupić u wielu dystrybutorów, część z nich nie pobiera za tę operację żadnej opłaty! Jako jeden z pierwszych z pobierania opłat zrezygnował na przykład mBank, oferując swoim klientom bez prowizji jednostki kilkudziesięciu różnych funduszy.
4. Zastanów się, na jak długo chcesz ulokować pieniądze. Odpowiedz sobie też uczciwie na pytanie, jaką masz skłonność do ryzyka. Osoby o słabych nerwach nie powinny na przykład lokować pieniędzy w funduszach akcyjnych – a przynajmniej nie całą kwotę. Generalnie zasada jest taka: im krótszy czas inwestycji, tym bezpieczniejszy powinien być fundusz. Oczywiście na funduszu inwestującym w obligacje zarobisz mniej niż na akcyjnym, ale za to na pewno. Sytuacja, w której musiałbyś wyciągać pieniądze akurat w momencie, gdy akcje źle stoją, nie byłaby korzystna. Gdy jednak chcesz zainwestować na minimum rok (albo dłużej), warto wybrać fundusz, który przynajmniej część pieniędzy inwestuje w akcje. Jeśli chcesz ograniczyć ryzyko, wybierz fundusz zrównoważony (gdzie akcje stanowią około połowy portfela) lub stabilny (gdzie jest ich jeszcze mniej). Warto też podzielić pieniądze pomiędzy kilka różnych funduszy (od bezpiecznego po ryzykowny). W trakcie hossy zarabia dla nas część akcyjna, w przypadku bessy straty są mniejsze.
5. Warto zainteresować się tak zwanymi funduszami parasolowymi. Skąd nazwa? Chodzi o parasol podatkowy. Gdy inwestujesz w „normalny” fundusz, przy każdym umorzeniu (czyli wycofaniu pieniędzy z funduszu) czy nawet konwersji (czyli na przykład zamianie jednostek funduszu akcyjnego na fundusz bezpieczny) płacisz podatek od zysków kapitałowych. Tymczasem, trzymając pieniądze „pod parasolem”, możesz dokonywać dowolnych zmian i przesunięć, a podatek zapłacisz, dopiero ostatecznie kończąc inwestycję i rozliczając się z funduszem. Daje to, oczywiście, niebagatelne oszczędności, a wszystkie zainwestowane pieniądze pracują dla ciebie cały czas.
6. Gdy w Polsce trwa bessa, ruszaj w świat! Nie musisz kurczowo trzymać się giełdy w Warszawie. Prawie wszystkie towarzystwa funduszy mają w swej ofercie fundusze inwestujące za granicą: w Azji, Ameryce Południowej albo bliżej – w środkowej Europie czy na Bałkanach. Wierzysz, że w szybko rozwijających się krajach da się zarobić więcej? Część pieniędzy zainwestuj w fundusze kupujące akcje właśnie tam. Inny pomysł na zyski wyższe niż wzrost WIG to fundusze specjalistyczne. Jesteś przekonany, że na bankach, nieruchomościach czy nowych technologiach da się zarobić więcej niż na całej gospodarce? Zaufaj intuicji i zainwestuj. Uwaga! Fundusze inwestujące w jeden sektor gospodarki są ryzykowne. Dlatego raczej nie wkładaj tam wszystkich pieniędzy.
7. Gdy masz na koncie euro lub, co gorsza, dolary, warto wybrać oferowane w Polsce jednostki funduszy zagranicznych rozliczających się z klientami właśnie w tych walutach. W przypadku taniejącego dolara to w zasadzie jedyny pomysł na jego rozsądne zainwestowanie – leżąc w banku, nawet na lokacie, codziennie przynosi straty. Tymczasem „dolarowe” fundusze inwestujące na przykład na Dalekim Wschodzie albo w surowce przyniosły klientom przez ostatni rok kilkadziesiąt procent zysku. Polskie fundusze o takich wynikach mogły tylko pomarzyć.
8. Nigdy nie panikuj! Prawdziwe kryzysy, kiedy akcje spadają na łeb na szyję i potem długo nie rosną, zdarzają się bardzo, bardzo rzadko. W historii polskiej giełdy taki krach zdarzył się może dwa razy i już nikt o tym nie pamięta, bo akcje – pomimo ostatnich spadków – są wielokrotnie droższe niż kiedykolwiek wcześniej. I będą dalej drożeć, bo z jednej strony na rynek nieustannie płyną pieniądze (choćby z funduszy emerytalnych), z drugiej jego załamaniem nikt nie jest zainteresowany: ani wielkie instytucje finansowe, ani rządy i banki centralne największych państw. Więc, oczywiście, wahań i kryzysów nie unikniemy, ale też nikt nie pozwoli systemowi upaść. Uzbrojeni w tę bezpieczną wiedzę zachowajmy spokój. Najgorsze, co można zrobić, to rozpaczliwie próbować wycofać pieniądze, gdy akcje tanieją. Dopóki twoja strata jest tylko na papierze, nie ma się czym przejmować. Za jakiś czas to odrobisz. Gdy jednak sprzedasz jednostki (lub akcje), klamka zapadnie. Strata staje się rzeczywista, a zapewne za kilka dni lub tygodni będziesz pluć sobie w brodę, obserwując rosnące giełdowe indeksy. Przeczekaj, warto.
9. Jeśli nie giełda, to co? Oczywiście nieruchomości, bo choć zyski w naj­bliższych latach nie będą tak wysokie jak ostatnio, to specjaliści są przekonani, że nowo­czesne mieszkania w dobrych dzielnicach jeszcze przez kilka lat będą drożeć w tempie przynajmniej 10 procent rocznie. Na dodatek to lokata kapitału, która pozwala na bieżąco zarabiać, choćby na wynajmie. Pewną inwestycją wydaje się też złoto od kilku lat zachowujące się bardzo stabilnie i drożejące o kilkanaście procent rocznie. W złoto zainwestować można za pośrednictwem funduszy lub bezpośrednio. Sztabki w rozmaitych wagach oferuje choćby Mennica Polska, przez ostatnie dwa lata dało się na nich zarobić ponad 30 procent. Nieźle sprawdzają się też złote i srebrne monety bite przez NBP. Dają może umiarkowany, ale stały, pewny zysk.
10. Sztuka jest sztuka. Ciekawym pomysłem są inwestycje w dzieła sztuki. Dobrze wydane pieniądze w ciągu kilku lat mogą się zwrócić nawet kilkakrotnie. Nie znasz się na tym? Myślisz, że potrzeba wielkich pieniędzy? Nieprawda! W sztukę może inwestować każdy, kierując się przede wszystkim własnym wyczuciem i upodobaniami. Oczywiście warto poprzeglądać katalogi, prześledzić wyniki kilku aukcji czy podpytać marszandów. No i raczej szukać artystów młodych, jeszcze niedocenionych. Ta druga zasada ma też tę zaletę, że fajne płótno kupisz już za kilka tysięcy złotych, grafikę – nawet za kilkaset. Pewien kłopot powstanie w sytuacji, gdy zechcesz skonsumować swój zysk, podczas gdy do „lokaty” na ścianie zdążyłeś się przywiązać...